Jak połączyć minimalizm z miłością do ubrań

Minimalizm i miłość do ubrań? Przecież to się nie da połączyć! Czy szafa kapsułowa jest dla Ciebie nudna, bo kojarzy Ci się tylko z szaro-beżowymi zestawami? Myślisz, że mając minimalistyczną szafę, musisz zrobić detoks od trendów? A przecież Ty tak kochasz modę!

Jest to wpis oparty o ostatnią pogadankę stylistyczną, którą wstawiłam na IG TV. Dla tych, co wolą czytać. 😉

W ankiecie został wybrany temat, jakim zajmę się dzisiaj, czyli JAK POŁĄCZYĆ MINIMALIZM Z MIŁOŚCIĄ DO UBRAŃ. Przygotowałam dla Ciebie 3 WSKAZÓWKI, dzięki którym będziesz mogła cieszyć się modą, pozostając w zgodzie z maksymą „mniej znaczy więcej”.

Minimalizm?

Przede wszystkim na początek musisz się zastanowić, czym wgl dla Ciebie jest minimalizm. Zwykle kojarzy się z tym, że mamy po prostu mało rzeczy, nie tylko mało ubrań, ale generalnie mało przedmiotów wokół siebie. I słusznie, bo to jest minimalizm, a na pewno jeden z rodzajów minimalizmu. Jednak moim zdaniem, ważniejsze od tego ile ubrań posiadasz, jest to, że je wszystkie nosisz. I tak, to prawda, że jeśli będziesz mieć 33 elementy, to z pewnością będziesz je nosić non stop. Ale w szafie kapsułowej chodzi o coś więcej niż ilość. Chodzi o to, aby ubrania były kompatybilne ze sobą, dobrej jakości. Aby były po prostu tzw. „bazą”.

Czuję, że ten temat został wybrany przez większość z Was, ponieważ interesuje Was, w jaki sposób można być minimalistką a jednocześnie ubierać się modnie, trendy. Ale przewrotnie powiem, że miłość do ubrań polega na dbaniu o ciuchy i wykorzystywaniu tego, co już posiadasz w garderobie, a nie koniecznie wiążę się z kupowaniem coraz to nowych rzeczy.

#3 wskazówki

1. Szafę kapsułową mogą tworzyć również fashionistki

System ten polega na tym, że posiadasz bazę ubraniową, ale co 3 miesiące (maksymalnie co miesiąc) kupujesz sobie jakiś modny element (modny obecnie wzór, kolor, krój itp.). Pamiętaj, aby trendy dopasowywać pod siebie i nie kupować jak leci. Co najważniejsze, nie możesz dokupować non stop. Bo Twoje „modne elementy” muszą podlegać rotacji! Kupujesz coś trendy a kiedy Ci się znudzi, sprzedajesz. Z pieniędzy, które odzyskasz możesz kupić nową rzecz. To działanie jest fajne, bo ubrania, które kupiłaś nie zdążyły się jeszcze znosić, w związku z tym możesz je sprzedać za wyższą cenę.

2. Wypożyczanie ubrań

Wypożyczalnie ciuchów na specjalne okazje stają się coraz bardziej powszechne. A w opcji budżetowej możesz pożyczać ubrania od przyjaciółki. Są kobiety, które chcą mieć sukienkę na raz. Jeśli masz okazję, na której chcesz się mega wyróżnić, możesz skorzystać z wypożyczalni. Dzięki temu masz sukienkę na raz (na raz w sensie, że zupełnie nie przystaje do tego, co masz w garderobie), ale nie wisi smętnie w szafie.

3. Modne dodatki

Do szafy kapsułowej zwykle nie wliczamy dodatków. Mówiąc o dodatkach, myślę o biżuterii, kapeluszach, apaszkach, ozdobach do włosów. Tutaj możesz nawet zaszaleć. Dodatki nie zajmują tyle miejsca co ubrania, w związku z tym możesz przymknąć oko na ich ilość. Choć nadal stosuj umiar, nie kupuj 20 kapeluszy, jeśli w rzeczywistości nie lubisz mieć zasłoniętej głowy.

Ja, minimalizm i moda

I na koniec chciałam jeszcze powiedzieć po krótce jaki ja mam stosunek do ubrań oraz minimalizmu. Czy nazwałabym siebie fashionistką? Mogłabym siebie nazwać fashionistką w teorii, nie w praktyce. Lubię wiedzieć co w trawie piszczy, co będzie modne w danym sezonie, mam nawet prenumeratę Elle, więc można powiedzieć, że jestem na bieżąco. Znam też wiele marek i projektantów, którzy tworzą naprawdę ciekawe ubrania, ale nie kupuję tych rzeczy. Zresztą gdybym chciała wypróbować choć jedną rzecz od marki, którą dopiero co poznałam, nie mogłabym być tym kim jestem, czyli stylistką slow fashion.

Minimalistką również jeszcze nie jestem. Ale jest mi bliżej niż dalej. Łączę w sobie dwie skrajności : umiłowanie do maksymalizmu (uwielbiam patrzeć na bogate stylizacje) z jednoczesną miłością do minimalizmu. W minimalistycznych stylizacjach czuję się zresztą najlepiej. Ale mam w szafie kilka bardziej ekstrawaganckich rzeczy i choć noszę je rzadko, to na razie nie mam zamiaru się ich pozbywać.

Jedną z takich ekstrawaganckich rzeczy jest błyszcząca niebieska ramoneska. Noszę ją od wielkiego dzwonu, ale czuję się w niej jak gwiazda rocka. I właśnie po to ją kupiłam, aby się tak czuć. Pamiętaj, że Ty też możesz być jedną nogą w trybie minimal, ale od czasu do czasu skakać po rzeczy chwytające za serce. Najważniejsze, abyś zachowała umiar.

I to już wszystko. Mam nadzieję, że Cię nie znudziłam i przede wszystkim zainspirowałam. Pamiętaj, że modą trzeba się bawić, trzeba eksperymentować, dzięki czemu nie znudzisz się ubraniami, zaczniesz je kochać, dbać o nie i wtedy przyjdzie czas na minimalizm.

Może zainteresuje Cię również:

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *